Kazimierz Piotrowski - komisarz wystawy Jacka Adamasa:
Jacek Adamas – autor Gnomów
Po śmierci i szybkim pogrzebie śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i towarzyszących mu zabitych Osób, wielu naiwnym obserwatorom wydało się, że w Polsce nareszcie zapanuje święty spokój. Wszystko wróci do normalności i zapomnimy o groźbie sanacji, zapowiadanej przez zwolenników IV RP. Ale po szokującej tragedii i bulwersującym śledztwie, hipertrofia dowcipu w sztuce minionej dekady i banalizacja skarlałego gniewu w pop-kulturze i post-polityce w wielu przebudzonych wywołały wstręt i oburzenie. Gniew pilnie domaga się legitymizacji z powodu poczucia narodowej krzywdy, hańby i w sytuacji zagrożonej niepodległości.
Adamas to obywatel-artysta,
patriota i prawdziwy narodowy proletariusz, z konieczności stolarz, którego profesor
Grzegorz Kowalski namówił, by został jego studentem i profesjonalnym
rzeźbiarzem. Dlatego wraz ze swa żoną Katarzyną postanowił zawalczyć o szacunek
dla swego dzieła, zniszczonego buldożerem w Jonkowie w 2007 roku przez
miejscowego decydenta (byłego prokuratora
Pana Giecko, którego żona jest aktualnym
prokuratorem olsztyńskim – wskazuje poszkodowany artysta). Adamas tworzy sztukę z nerwów (by użyć tu terminu
KwieKulik z lat 70.). W
marcu 2008 r. – pisała 16 III 2010 roku regionalna „Gazeta Wyborcza”, a później w
dużym artykule poświęconym artyście jej ogólnopolskie wydanie – Jacek Adamas skazany został
przez Sad Rejonowy w Olsztynie na grzywnę w wysokości 510 zł – z zamianą na areszt – za to, że bez zgody wójta rozwieszał
plakaty o wulgarnej treści [chodziło o fragmenty dzieła Przemysława Kwieka
– K. P.]. Ponieważ odmówił zapłacenia
grzywny, w lutym 2010 r. miał zostać doprowadzony do aresztu, by odbyć
dziesięciodniową karę. Warszawska Fundacja Galerii Foksal w ostatniej chwili
zapłaciła za niego grzywnę [gdy w
jego domu zjawiła się policja, aby odprowadzić go do aresztu]. Fundacja Galerii Foksal – jak wyznał
artysta – nie miała już jednak interesu, by poprzeć projekt artysty, który miał
w Ludwig Forum w Kolonii toczyć złote
kule. Wolni więc od komercyjno-salonowego gorsetu Adamasowie – niepodległościowi
zapaleńcy, społecznicy i obywatele – organizują od lat niekomercyjne akcje:
m.in. galerię w szkołach średnich, gdzie zapraszają uznanych kuratorów na
wykłady; wraz z mieszkańcami popegeerowskiej wsi Urbanowo zbudowali
drogę krzyżową; a także protesty – m.in. przeciwko indolencji organów władzy i prokuratury.
Efektem tej właśnie postawy stało się świadome – jak twierdzą – zniszczenie
przez ich korporacyjnego kolegę, byłego
prokuratora olsztyńskiego, Pana Giecko, wystawionych przez artystę
religijnych symboli Tybetu i rzeźb nawiązujących do tematów biblijnych (jedna z
nich, ta zniszczona buldożerem, była wystawiana w Muzeum Rzeźby w Królikarni –
oddziale Muzeum Narodowego w Warszawie; inne rzeźby wykorzystywał w proteście pod
ambasadą chińską i wystawiał w CSW w Warszawie, po czym zostały one zdeponowane w śmietniku urzędu gminy): Nie tylko prokuratura i sądy nie widzą
podstaw do ukarania za ten barbarzyński i totalitarny akt odpowiedzialnego
funkcjonariusza, który to uczynił, ale nie dostrzegły też w tym postępku niczego
wartego uwagi. Milczeli ci, którzy z taką determinacją bronili wolności sztuki,
gdy chodziło o genitalia na krzyżu. Bo religia groźna! Totalitaryzm nie! –
tłumaczy poruszony Adamas.
Przekazał on relacje filmowe do CSW w Warszawie, Muzeum
Sztuki Nowoczesnej, „Krytyce Politycznej”, do Galerii Studio – bez odzewu.
Sprawę poważnie potraktował Rzecznik Praw Obywatelskich – śp. Janusz Kochanowski
i jego następczyni (przed olimpiadą w Chinach wysłał Adamas do Międzynarodowego
Komitetu Olimpijskiego w 2008 roku maszynkę do mielenia mięsa; zorganizował też
bieg tyłem ze zniczem Krakowskim Przedmieściem
pod Ambasadę ChRL w Warszawie). Ponadto, zainstalował na głównej ulicy Olsztyna
160-metrowy baner inspirowany wierszem Władysława Bełzy Katechizm młodego Polaka, umieszczając jedynie pytania Kto ty jesteś? Manifestację tę powtórzył
w ogródku Jordanowskim na Warszawskiej Pradze. Innym razem, pod gmachem
olsztyńskiej Prokuratury Okręgowej Adamasowie zaparkowali furgonetkę, na której
dachu namalowali tekst: Stop bezprawiu
prokuratorów. Następnie wypakowali z niej na prokuratorskie schody Wyrób czekoladopodobny – 20-krotnie
powiększoną replikę wyrobów z lat 80. Dzieło to zostało zniszczone przez
ochronę niemal natychmiast, mimo konstytucyjnego obywatelskiego prawa
gwarantującego możliwość protestu. Adamasowie występowali też przeciwko
nielegalnej żwirowni, a obecnie chcą pokrzyżować plany firm instalujących
wiatraki, domagając się ochrony kulturowego krajobrazu Warmii i Mazur. Adamas jest
prezesem Stowarzyszenia „Kochajmy Warmię”, tworzącego koalicję Bezpieczna
Energia, zrzeszającą kilkadziesiąt stowarzyszeń z Warmii i Mazur. Celem ataku tej
obywatelskiej parabazy i broniącej honoru Polski paidei, prezentowanej też 14
VI 2010 roku przed Sejmem RP – stał się ostatnio niezależny jakoby od rządu
Prokurator Generalny. Seremet na ich banerze spogląda – niestety – na świat
ciągle czworgiem oczu (jest to nawiązanie do filmu Skolimowskiego Ręce do góry, w którym reżyser rozliczał
okres stalinowski). A miało być tak pięknie, jak zapewniał w 2005 roku Adamasa list z 25 X 2005 roku, otrzymany z gabinetu wicemarszałka Tuska, który artysta zaprezentował podczas wystawy Wybory.pl (2005) w warszawskim CSW: Z przykrością zawiadamiam, iż pośrednictwo wicemarszałka Donalda Tuska w przekazaniu Pańskiej skargi i dokumentów Rzecznikowi Praw Obywatelskich jest niemożliwe. Zwracam więc je i sugeruję przesłanie do właściwego adresata. Obecnie pan Donald Tusk został przewodniczącym Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej i w ramach swoich aktualnych kompetencji będzie walczył z nieudolnością urzędników oraz z rozrastającą się arogancją biurokracji. Sądzę, że jego dalsza działalność będzie dla Pana dowodem, że obietnicom wyborczym można być wiernym mimo przegranych wyborów i starać się je realizować bez względu na zajmowane stanowisko. Oto dlaczego dziś, po tylu latach rządów Tuska, mamy prawo do gniewu (by żyło się lepiej!). Forma jest ograniczeniem – interpretacja formy jest ograniczeniem ograniczenia – napisał kiedyś nasz autor Gnomów.





